Mam 25 lat, jestem niepełnosprawna od urodzenia,
ćwiczę od zawsze, w sumie tak intensywniej od dwóch lat, głównie na obozach rehabilitacyjnych na których jestem parę razy do roku, staram się być tak cztery razy do roku. Tam zaczęłam chodzić przy kulach, w domu też ćwiczę oprócz niedziel i co drugiej soboty, dwa razy w tygodniu jeżdżę do mojej rehabilitantki i oprócz tego że czasami mam złe nastroje to dobrze ćwiczę, po turnusie który zaczyna się jutro też chcę załatwić sobie 80 h rehabilitacji domowej na NFZ
Praktycznie z mojego chodzenia zrobiłam cel życiowy.
Mój starszy brat się do mnie nie odzywa, bo nie mam pracy, domu, faceta i dziecka. Kiedyś z pięć lat temu też miał mi za złę, że nie ćwiczę to się popłakałam i dowiedziałam się od młodszego brata że starszy ma mi to za złe.
Mała też mi ciągle mówi że źle idę, że mniejsze dzieci potrafią więcej, że jestem leniwa, a kiedy ostatnio poprosiłam jej by mnie pochwaliła kiedyś to odpowiedziała "chyba żartujesz"
Trzeba też wziąć pod uwagę, że mama ma ciężki czas i przechodzi menopauzę.
Dzisiaj starszy brat i mama mieli rozmowę o mnie przy mnie, ale nie ze mną, bo turnus się jutro zaczyna,że za takie pieniądze to można by było na wakacje pojechać, mama tylko z miną cierpiętnicy powiedziała, że taki nas los.
Brat wtedy zapytał mnie czemu nic nie robię na turnusach i w domu, mama poprawiła że na turnusach robię dużo ale w domu nic, kurde jak nic, jak sama w domu ćwiczę nawet półtorej godziny dziennie, nie mówiąc o wyżej wymienionych rzeczach, no i ona to wszystko widzi. Powiedziałam o ćwiczeniach w domu Brat powiedział że on nie widzi żebym cokolwiek robiła (mieszka oddzielnie, ale blisko) że gdybym cokolwiek robiła to bym chodziła po drodze i bym jeździła rowerem trzykołowym.
Zatkało mnie i nic nie powiedziałam.
Skontaktowałam się z moją rehabilitantką, jest oburzona ich postawą, i ona widzi że się staram i że w moim schorzeniu wielkie postępy nie przychodzą hurtem, te małe też się liczą i że widzi że daję z siebie wszystko co mogę.
Wiem, że mam trudny charakter, ale mnie to zabolało.
Jak uodpornić się na takie słowa?