Czytanie książek samemu, to czysta rozkosz, ale i słuchanie daje sporo przyjemności. Audiobooki mają tą zaletę, że można je słuchać niemal przy każdej okazji i wszędzie. Nie lubię tracić czasu i zawsze słucham książek rano, gdy szykuję się do pracy albo podczas sprzątania albo po prostu kiedy mam na to ochotę .
Lubię teatr, więc może dlatego jestem w siódmym niebie, gdy czytający książkę aktor ją interpretuje, wcielając się tylko i wyłącznie głosem, w poszczególnych bohaterów. Teraz słucham "Dobrego wojaka Szwejka", którego czyta Jerzy Sthur i naprawdę znakomicie się przy tym bawię.
Podobnie świetnie zinterpretował Artur Żmijewski jeden z kryminałów Borysa Akunina. Słuchając płakałam... ze śmiechu.
Audiobooki dają możliwość poznania kanonu literatury, po który nie sięgnęłabym w tradycyjnej formie. Dwa razy zaczynałam "Annę Kareninę" i nie zdzierżyłam. Strasznie drażniła mnie postać głównej bohaterki (wiem, inne czasy, konwenanse itp.), natomiast gdy czytał mi tę powieść, bodajże Marcin Troński, to jakoś dałam radę .
Przez kilka lat "przeczytałam" w ten sposób sporo książek i przestawać nie zamierzam. Oczywiście słuchanie w moim przypadku nigdy nie przebije tradycyjnego czytania, ale jest uzupełnieniem i alternatywą, gdy akurat nie można wygodnie usiąść z książką na kolanach.
Żeby nie było tak różowo, to na koniec napiszę o jednej wadzie audiobooków. Otóż podczas słuchania trzeba być skoncentrowanym bardziej niż podczas tradycyjnego czytania. Nie można pozwolić sobie na odlot myśli w innym kierunku, bo bardzo szybko stracimy wątek.