witam
mam przyjemność przedstawić Wam początek "dzieła", które gra mi w duszy od dłuższego czasu.
życzę miłej lektury.
pozdrawiam
Ewa
Wybrałam się na te targi by zapomnieć o kolejnym nieudanym związku, a przy okazji poszukać nowych inspiracji do opowiadań.
Przy jednym ze stoisk stał błękitnooki mężczyzna i wyczyniał cuda z tym, prozaicznym, jakby się laikowi zdawało, tworzywem jakim jest czekolada. Potrafił z niej wyczarować dosłownie wszystko.. od zwykłego serca przez bolid F1 po dowolną budowlę na świecie.
Wmurowało mnie w ziemię przy tym stoisku… tzn. prawie mnie wmurowało, gdyż, zapewne przez przypadek, zostałam popchnięta przez zagadanego faceta. Na moje nieszczęście, bo nie zdążyłam zapamiętać nic charakterystycznego jeżeli chodzi o to stoisko poza tymi błękitnymi oczami.
Obeszłam później kilka razy całą salę ale już go nie znalazłam.
I nawet nie jestem pewna czy tych oczu sobie nie wyobraziłam…
Rozdział 1
Pierwsze spotkanie
Minął jakiś czas od tamtych targów.
Wstąpiłam do pierwszej z brzegu kafejki w nader prozaicznym celu skorzystania z toalety i za barem znowu zobaczyłam te błękitne oczy…
Prawie zapomniałabym o potrzebach fizjologicznych, ale natura upomniała się o swoje prawa.
Poprosiłam kawę plus ciacho i w czekając na realizację zamówienia w końcu doszłam w ustronne miejsce.
Ku mojemu zdziwieniu tacę z moim zamówieniem przyniósł mój błękitnooki nieznajomy. Grzecznie zapytał czy może się przysiąść i po uzyskaniu pozwolenia usłyszałam:
- Czy myśmy się już gdzieś, kiedyś nie spotkali?
- Owszem - odrzekłam - jakiś czas temu na targach czekolady. O ile nie ma pan sobowtóra…
- Nie jestem pan, tylko Robert - powiedział.
- Miło mi, jestem Majka.
- Mi również miło. Możesz mi powiedzieć dlaczego wtedy na targach nie podeszłaś do stoiska?
- Chciałam, ale zanim zdążyłam się zdecydować zostałam popchnięta przez kogoś, a później nie mogłam już go znaleźć. Jedyne co zapamiętałam to twoje oczy. Gdzie się schowałeś?
- Poszedłem na halę cię szukać.
- To w takim razie szkoda że chodziliśmy po różnych alejkach…
- Ano szkoda.
- Zrezygnowałam po około godzinnym łażeniu po hali. Nogi mnie rozbolały.
- Jednak szkoda, że tak szybko uciekłaś. Ja po dwóch rundkach między stoiskami wróciłem do siebie i szykowałem dla ciebie niespodziankę.
- To w takim razie też żałuję że poddałam się tak szybko, poza tym zapomniałam gdzie jest twoje stoisko. Ale mam nadzieję, że z tą niespodzianką to nic straconego.
- Jeżeli się ze mną umówisz to oczywiście masz rację. A co do stoiska to masz rację, wszystkie alejki wyglądały tam prawie tak samo.
- Hmmmm… masz oryginalny sposób na podryw. Ale ok. Umówię się z tobą. Gdzie i kiedy?
- A może być teraz i tutaj?
- Szybki jesteś. Mi pasuje. Nigdzie się nie spieszę.
- Ok. To poczekaj chwilkę, zaraz wracam.
- Ok.
I rzeczywiście, po kilku minutach zostałam zaskoczona figurką słonika z czekolady. Słonik trzymał w swojej trąbie różyczkę.
- Dziękuję, Robert. Czy mam rozumieć że tę różę dostałabym również na targach?
- Proszę bardzo, Majka. Niestety, na targach jej nie miałem, ale tutaj od tamtego czasu zawsze miałem pod ręką jakiś kwiat. Miałem nadzieję, jak widać słusznie, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
- Cóż… akurat teraz to zadziałał czysty przypadek, ale mniejsza z tym. Słonik jest cudowny, aż żal go zjeść.
- Cieszę się, że ci się ten słonik podoba. Czy chcesz jeszcze coś? Jakąś kawę, ciacho czy cokolwiek… oczywiście na koszt firmy.
- Hmmm… chętnie. A co powie twój szef?
- Jakoś się z nim dogadam. Ja jestem szefem.
- W takim razie poproszę cappuccino i jabłecznik z lodem.
- Ok.
- A powiedz mi.. nie przeszkadzam tobie teraz?
- Nie. Sama widzisz że chwilowo nie ma dużego ruchu.
- Ok. Ale jakby co to nie zawracaj sobie mną głowy.
- Nie przeszkadzasz mi, ale dobrze. Nie zignoruję klientów pod warunkiem, że nie znikniesz podczas gdy ja się będę nimi zajmował.
- Dobra… umowa stoi. Oho.. o wilku mowa. Idź do klientów, a ja się zajmę ciastem.
- Ok. Tylko pamiętaj, obiecałaś…
- Pamiętam, pamiętam.. idź już do nich.
W końcu udało mi się Roberta zagonić do roboty, ale nie przewidziałam wprawy zawodowca i dość szybko wróciliśmy do naszej rozmowy. No prawie… bo nagle wypalił z grubej rury…
- Słuchaj Majka, ja niedługo zamykam, może poszłabyś ze mną na spacer lub gdziekolwiek…
- Cóż kawa i ciacho raczej odpadają, ale spacer jak najbardziej… tylko wybierz kierunek.
- Ok. Tu niedaleko jest takie ładne miejsce. Lubię tam czasami iść, posiedzieć i pomyśleć o różnych rzeczach. Z chęcią cię tam zabiorę.
- To super. To niedługo to ile?
- Jakieś pół godziny, chyba że nie będzie klientów, poza tymi co są teraz, to nawet wcześniej.
- Ok. To pozwolisz że zajmę się przez chwilę sobą… toaleta wolna?
- Oj chyba teraz nie… ale zapraszam na zaplecze.
- Dzięki, z chęcią skorzystam.
No i tak skończyło się nasze pierwsze normalne spotkanie. Oczywiście poszliśmy na spacer i przegadaliśmy chyba pół nocy, ale to o czym rozmawialiśmy pozostanie naszą słodką tajemnicą…
cdn...