Witam co do szpitalnego wyżywienia, przeszłam już różne "warianty" na Szwajcarskiej na początkach moich pobytów codziennie można było jeszcze przeczytać rano całe menu na dziś. Od paru lat akcent jedzeniowy był już niespodzianką, nie wywieszali kartki co będzie na śniadanie, obiad i kolację. Zresztą skromną - skibeczki chleba, kosteczka masełka, zdechła wędlinka ewentualnie zamiennie serek topiony też średni. Czasem zamiast tego dżem. Rano było coś na mleku, ale ja tego nie jadłam, czasem parówka. Co do obiadu fajnie jak na szóste piętro dotarł jeszcze ciepły i Panie rozdające się pospieszyły ze skrzynkami...Kolacja podobna do śniadania. Herbatę wolałam swoją, bo szpitalna była za słaba...sami możecie pomyśleć jaka w smaku.
W HCP też na urlogii jak wyżej wyżywienie docierało szybciej więc jeśli chodzi o obiad to często był jeszcze ciepły. Choć nie miałam okazji dużo razy tam się stołować i oby tak dalej. Szpitalna kolacja była dość smaczna pomijając wędliny, bo jak każde w szpitalu.
Krysiewicza neurologia dziecięca - nie wiele z tego pamiętam, ale smaczniej na pewno bo to lata 89 więc własna kuchnia nie katering.
Chirurgia - nie pamiętam gdzie już mi ten wyrostek wycinali, ale wiem, że obiady jako osobie nie lubiącej jeść o dziwo smakowały, więc musiałby być ok.
Ortopedia - Gąsiorowskich - pamiętam tylko kaszkę na śniadanie, której nie cierpiałam! Z dalszymi posiłkami nie umiem się określić sorry skleroza.
Ortopedia - 28 czerwca lata dwutysięczne - smacznie własna kuchnia wtedy, nawet parówka z bułką smakowała na śniadanie jaki i makaron z jajkiem i sosem na obiad.
Więc to chyba zależy kiedy kto i gdzie leżał oraz czy szpital ma własną kuchnię i kucharza/kucharkę co gotuję z sercem, czy raczej na "byle jak". Czy też po prostu poszedł na katering który nie ukrywajmy jest różny.
Aha Szpitalna znów urologia - śniadania były takie sobie obiadów nie pamiętam, bo już leciałam na przygotowaniu do operacji, a potem już w wyniku problemów to były tylko kroplówki.