droga
#1 Gość_VANPELIS_*
Napisano 30 listopad 2011 - 19:38
Z tym kołkiem w plecach
Znienacka i tak podle
Wbitym przez człowieka
Niczym wampir
A może jedynie jako zły człowiek
Idę w drogę
Wszak wędrówką życie jest człowieka.
Nikt nie mówił, nikt mi nie mówił
Nikt nie mówił
że będzie lekko, że będzie łatwo
To dopiero pierwsze potknięcia wasze
Nie uchronię Was przed nimi,
ale mogę pomóc się podnieść
Muszę pomóc !
To przecież mój obowiązek !
Nikt mi nie mówił jak należy to czynić
Nauczyciel czmychnął, gdyż życie go przerosło
Dlatego czasami jestem nieporadny, niezaradny może
Gdyż wciąż uczę się
Uczę się dla Was bycia ojcem.
Tej prawdzie nikt nie poda ręki
Bo strach, bo wstyd
Ta prawda zginie w bagnie domysłów
Jak ten, który ją dostrzegł i opisał.
#2 Gość_VANPELIS_*
Napisano 05 grudzień 2011 - 13:46
Ja pokłonie się tylko swojej
To nic, powiadam ci to nic
Że w ciszy tej głosów Ich nie słychać
Wszak tylko One
Chcą nas dzisiaj jeszcze słuchać.
***************************
Listopad w STW
Na działkach liście palą
Nieopodal w lesie żołnierz Marszałka
Bezimienny spoczywa
Na sznurach pranie niczym flaga
Powiewa na wietrze listopadowym
Dzień Niepodległości patrioci świętują.
Już?
Wysłuchani, rozgrzeszeni
Z grzechów zawinionych i tych wmówionych
Czas
Zapukał, konfesjonał pusty już stoi
Każde poszło w swoją drogę
Cisza przerywana wspomnieniami
Już?
otrzep błoto ze skrzydeł
leć !
jak najdalej stąd
nie oglądaj się za siebie
nie dumaj czy ja za tobą zdążę
leć !
masz jedną i niepowtarzalną chwilę
by żyć
KIM JESTEM
nie jestem na tyle bogatym
by wciąż dawać, by w dawaniu tym
co rusz się zatracać
nie jestem na tyle biednym
by nic człowiekowi w potrzebie nie dać
więc jak jest: kim jestem?
#3 Gość_VANPELIS_*
Napisano 08 grudzień 2011 - 20:05
pełne jego kromek me dłonie były
gdy stanąłem między wami
ubrany jedynie w nadzieję
rozdawałem go z radością
na prawo i lewo
po czym przejadł się ten chleb powszedni
fałszywe dłonie rzuciły go na śmietnik
otuliła go pleśń zapomnienia.
NIKI
Nikim go zwali w krainie kucyków. Sam nie wiedział dlaczego właśnie tak, bo przecież miał imię jak każdy, ale ten Niki przylgnął do niego jak błotko do kopytka. Miał taką samą grzywę, taki sam ogon i te same ślepia przypominające kasztany, które dopiero co opuściły swoje skorupki kolczaste. Niki był ciekawy świata, nawet można powiedzieć, że czasami za ciekawy.Dlatego też często spotykał zwierzątka, które umizgując się do niego w potrzebie robiły miłe wrażenie i tym sposobem zawsze coś potrafi ugrać na tej znajomości dla samych siebie, nie dając w zamian nic. To jednak Nikiego nie zrażało, choć należy przyznać, że nie raz pytał samego siebie dlaczego właśnie tak się dzieje. Był początek maja. Nagie dotąd drzewa przywdziały przepiękne sukienki z liści a pomiędzy nimi rozpościerały się dywany kolorowych kwiatów. Słońce coraz to bardziej przygrzewało. Jednym słowem przyroda była już zbudzona po zimowym śnie.
Niki wracał właśnie z kolejnej wędrówki w nieznane a w zasadzie to ze znanych tylko sobie szlaków. Jak to miał w zwyczaju zawsze chodził pod górkę i czym bardziej to go frapowało, tym bardziej był uradowany gdy znalazł się na szczycie. Na górce u podnóża której przystanął stał jego tymczasowy domek. Wiodły do niego wielkie w ilości schody. Można też było iść drogą, ale to byłoby za łatwe jak dla naszego kucyka wędrowniczka. I tak bez chwili zastanowienia począł Niki wspinać się po tych schodach. Ogrom ich był a po ich przeciwległych stronach ciągnęły się niby w nieskończoność zielone metalowe poręcze niczym łany łąk. I na tych schodach tegoż dnia wydarzyła się ta historia, którą opisuję.
Niki był już na siódmym, może ósmym schodku gdy ujrzał u swoich kopytek ślimaka. Wielki był i mozolnie brnął schodkiem ku górze, taszcząc na sobie wielką muszlę. Bo jak to u ślimaków bywa zawsze chadzają ze swoim domkiem.
Kucyk pochylił łeb, grzywa ślepia kasztanowe mu przysłoniła. Wiatr okazał się sprzymierzeńcem wnet odsłaniając Nikiemu ślepia co pomogło mu znacznie nawiązać rozmowę ze ślimakiem:
- Cześć. A dokąd tak gnasz po tym schodku? Zagadnął Niki.
-Cześć. Na tę górę. Podobno jest tam wielka łąka pełna mleczu i trawki soczystej. Słonko tam cudnie przygrzewa i są tam moi towarzysze.
- A tak. Dobrze mówisz o łące i jej obfitości. Odrzekł Niki. I po chwili dodał.
- Jeśli chcesz mogę ci pomóc wejść na nią. Zawsze to i czasu zaoszczędzisz i lżej ci będzie.
Z taką propozycją zwrócił się kucyk do ślimaka gdyż wiedział dobrze, że te kolejne siedemdziesiąt dwa lub trzy schodki, które miał jeszcze do pokonania ślimak, będą niemalże jego drogą życia.
Ślimak zaskoczony wielce propozycją kuca zaczął chować czułki i chował się do domku. Po chwili znikł w nim.
Niki pozostał sam ze sobą i ze swoim dylematem:Iść czy przekonywać ślimaka, że może mu pomóc bo przecież wiadome było, nawet jemu samemu, że nim wejdzie na tę górę, tę łąkę przykryją liście z opadłych drzew bądź śnieg otuli ją niczym pierzynką. I tak kucyk stał i dumał a ślimak co róż wystawiał czółka, by sprawdzić czy jest już sam, czy może kucyk jeszcze stoi.
W pewnej chwili Niki uniósł ku górze jedno kopytko i leciutko jak tylko potrafił zapukał w skorupkę: Puk,puk. Kiedy ślimak wypełznął ze swojego domku, Niki zapytał:
- Jak masz na imię?
- Franek. Odparł ślimak.
- Franiu. Zaczął Niki. Obydwaj wiemy, że jesteśmy uparci. Ja, w swoich chęciach by ci pomóc ; ty, w swojej niezależności i wiarze w samego siebie, że sam dasz radę. I każdy z nas ma rację tylko po co się teraz spierać czyja racja jest większa kiedy ta łąka czeka. Czeka na ciebie,Franiu.
- Masz racje,Niki. Odparł Franek. Po czym dodał a w zasadzie to chciał jedynie wytłumaczyć kucowi swoje dotychczasowe postępowanie.
Nie wszyscy nas lubią. Wielu odrzuca nasz widok, kiedy to wleczemy się we własnym śluzie upaprani. Nijak nas dotknąć, nijak zagadać. I dlatego zaskoczyłeś mnie bardzo, kiedy to zatrzymałeś się nade mną.
- Franiu, a co ma do rzeczy wygląd? Zapytał Niki. Przecież wygląd choć jest ważny nie może mówić wszystkiego, nie może świadczyć o zwierzaku. Takie moje zdanie. Ale skończmy to filozofowanie i idźmy razem na górę.
-Ale jak? Zapytał Franek.
-Normalnie, najnormalniej. Odparł Niki. Ja się pochylę a ty wejdziesz na mą grzywę, dobrze się umocujesz i tak zajdziemy za chwilkę niedługą i już będziesz pośród swoich, na swojej łące pełnej mleczy.
Chwila dłuższa potrwała nim Franek dobrnął do grzywy Nikiego i usadowił się na niej wydzielając więcej niż zazwyczaj śluzu. Gdy już był gotów poinformował Nikiego i tak ruszyli schodami w górę. Po kilku krokach zza uszu kuca dobył się głośny wrzask radości. Wiatr powiał i kątem oka Niki zobaczył jak na tymże wietrze na jego grzywie frunie Franek. I to on właśnie krzyczał z tej radości bo jak żył to jeszcze nie był tak wysoko, jeszcze nie latał. Kiedy oczom kasztanowym kuca ukazała się łąka i tymże samym szczyt tej góry Niki usłyszał z daleka wielkie pokrzykiwanie jakiejś grupy. Gdy podszedł bliżej spostrzegł i już dobrze słyszał jak ślimaki wołały do siebie, przekrzykując się wzajemnie: Patrzcie Franek leci ! Franek lata! A Franiu był w siódmym niebie bo już dawno nie był w centrum uwagi. I w tym locie nad łbem Nikiego dostrzegł pod mleczem rozłożystym swoją Fruzię. Poznał ją po kolorze muszelki bo żadna inna nie miała tylu barw na tak małej skorupce.
-Niki, tutaj mnie posadź. Obok tego mleczu przy twoim kopytku prawym. Poprosił Franek.
Niki pochylił łeb i już Franiu był w trawie. Za chwilę zeszły się wszystkie ślimaki i poczęły przyglądać się bacznie kucowi bo pierwszy raz widziały takie wielkie zwierzę. Niki troszkę się speszył co zauważył Franek i zaraz dodał a w zasadzie to wytłumaczył pozostałym ślimakom jak się poznał z Nikim i kim on jest. I tak długo Franiu przedstawiał swojego kompana aż na niebie pokazał się rogalikowy księżyc.
- Na mnie już czas. Powiedział Niki.
-Tak, już późno. Odparł Franek i po chwili dodał a w zasadzie to zapytał Nikiego czy odwiedzi ich jutro na łące skoro świt?
-Oczywiście. Odparł Niki. Jutro wybieram się na górę gdzie chmury czeszą trawę i słonko tak wspaniale świeci. Zajdę do was na pewno a może... I tu urwała się myśl kucowi bo miał pewien plan a nie wiedział jak zareagują na to ślimaki. I tak jakąś niezmierzoną chwilkę stali w milczeniu po czym Niki dokończył swoją myśl.
- A może zabierzecie się ze mną? Zapytał.
-Co ty. Niki, chyba nie mówisz na poważnie? Zapytał Franek.
- A czemuż nie? Przecież poradzę nieść was wszystkich a chcę tylko wam pokazać to piękne miejsce i nic więcej.
Jedne ślimaki były zachwycone pomysłem Nikiego, drugie znowu bacznie ślepiły na siebie wzajemnie bo co jak co, ale ten pomysł był zaskoczeniem dla nich i stał się marzeniem, które to nie wiadomo skąd się zrodziło i jak szybko w ich łepetynach. Franiu podziękował kucowi za pomoc a o jutrzejszych jego planach powiedział, że zastanowią się przez noc i jutro odpowiedź dadzą.
Noc szybko minęła i niebo rozświetliło ciepluchne słoneczko. Trawa była jeszcze pełna porannej rosy kiedy to Niki stanął na łące. A tu niespodzianka. Wszystkie slimaki ustawione były w kole a po środku była mała ścieżka na cztery kopytka.
-Dzień dobry. Przywitał się Niki.
-Witamy cię kucyku. Odparły chóralnie ślimaki.
- Widzę, że się zdecydowaliście. Czy tak?
-Tak. Bardzo cię prosimy byś nas poniósł na tę górę. Odparł Franek.
By nie tracić czasu Niki czym prędzej delikatnie położył się na trawie a ślimaki niczym komandosi zmierzający do samolotu wchodzili równym krokiem na jego grzbiet. Grzywa była zarezerwowana dla Franka i Fruzi gdyż Franek obiecał jej , że polecą razem jak dwa ptaki. Kiedy wszyscy zdołali się usadowić kuc się podniósł i ruszyli w drogę. Nie było to daleko jak dla niego choć dla ślimaków byłaby to droga życia. Gwarno było na grzbiecie kuca bo ślimaki były tak uradowane, że nie potrafiły tłumić w sobie swej radości. Na drzewach było widać zdziwienie wśród ptaków a i nawet żmija zasyczała pytająco:
- Cóż to za wycieczka?
Kiedy wyszli z lasu na wielką łąkę do szczytu góry był już kawałeczek. Niki przyspieszył, gdyż teraz już nie było stromizny pod jego kopytkami a tylko trawka strzyżona prze owce. I tak po chwili dobrnęli do celu swojej wspinaczki. Niki położył się na trawie a ślimaki poczęły złazić z niego i cieszyć się widokiem zapierającym oddech w muszli. A patrzeć było na co. Oj, było. Trawa była jakaś inna niż na ich łączce, chmurki łaskotały po skorupkach, że co mniejsze ślimaki miały wrażenie, że są w niebie. Słonko było tak ciepluchne, że co odważniejsze ślimaki postanowiły pozrzucać swoje muszle, by troszkę wygrzać się w tym słonku. A Niki leżał i odpoczywał. Czas szybko minął i trzeba było myśleć o powrocie. Kiedy tak Niki myślał co teraz zrobią ślimaki: czy wrócą z nim, czy może będą chcieli tu zostać ujrzał starego ślimaka,który to powiedział:
-Domyślam się, że chcesz już wracać. I nie będę cię zatrzymywał, ale podjęliśmy decyzję, że zostajemy tutaj na stałe. Chciałem ci w imieniu nas wszystkich bardzo podziękować za pomoc, której nam udzieliłeś wnosząc nas tutaj wszystkich. Dziękuję kucyku.
- Nie ma za co. Oparł Niki. Ciesze się, że mogłem wam pomóc, sprawić radość i pokazać to piękne miejsce, które wybraliście sobie na swoją nowa ojczyznę. Ciesze się bardzo.
Po starszym ślimaku przyszli Franek i Fruzia.
- Już wiesz, że zostajemy. Zaczął Franek. Nie znajduje słów by ci podziękować za okazaną nam pomoc i mam takie pytanie do ciebie. Jak masz na imię?
- Hmm. Zarżał kuc. Imię nie jest ważne Franiu, tak samo jak wygląd. Gdzieś, kiedyś przyszło mi żyć pośród wielu zwierzątek i mimo iż miałem imię zwali mnie Nikim. Przywykłem do tego nowego imienia i niech tak pozostanie. Czas mi już w drogę. Do widzenia wam wszystkim i do zobaczenia następnym razem.
I tak się rozstali. Jeszcze nie wiedząc na jak długo i czy w ogóle się jeszcze spotkają. Po jakiś dwóch dniach od rozstania z Nikim ślimaków odwiedziły owce. Zdziwione były wielce, że ich tu zastały i nie omieszkały zapytać jak się tu dostały? Franiu jak to Franiu. Wszędzie go było pełno, zawsze miał coś do powiedzenia i tym razem też słówko wydobył:
- Przywędrowaliśmy tutaj na grzbiecie kuca Nikiego. Znacie go może?
- Niki? Zdziwiły się owce.
- Tak. Niki. Taki wielki z długa grzywą i ślepiami jak kasztany.
- Aaaa. Przypomniały sobie owce. To nie Niki żaden a jakoś na P miał imię. Nikim go nazwali gdzieś nad bagnem jakimś, gdzie wszystko złotem być się zdawało a on sam mułem. Nie kucem.
Koniec
Kuluary
W przerwie pomiędzy aktami
Zaprowadziłem cię w kuluary
By zdjąć maskę z twarzy
By pokazać jaką ona jest naprawdę
Nie zauważyłaś deformacji skóry,
siniaków na kościach policzkowych
Obrzydzeniem cię moja twarz wypełniła
Czyżbyś zapatrzona była w maskę?
#4 Gość_VANPELIS_*
Napisano 11 grudzień 2011 - 09:56
ludzie korale robili
wieszali je na mej szyi , wołając
Teraz idź w życie !
lekko, z uśmiechem na ryju
#5
Napisano 11 grudzień 2011 - 11:52
#6 Gość_VANPELIS_*
Napisano 11 grudzień 2011 - 20:01
Ty milczysz
Idziemy przez życie
Każdy swoją drogą
O swoje ciernie raniąc stopy
Ty milczysz
Dlaczego ?
Przy narodzinach nie mówisz
Kiedy drogi kres nastanie
Dlaczego?
Śmierć ma być karą za to życie.
13
Białe kosy
Ściskane w łapach z brudnymi pazurami
Powalały na ziemię ludzi
Jeden obok drugiego, niczym łany
Mimo iż był grudzień
Kto miał jeszcze siłę się podnieść
Dźwigał drugiego z kałuży krwi niczyjej
Bo krew się lała, gdyż Dzieci nie tej Polski
Chciały żyć godnie, chciały być wolne !
Dzisiaj kosiarze
Na godnych emeryturach dożywają
Dzieci, mając dwadzieścia osiem lat więcej
Wciąż walczą, walczą w zapomnieniu
O godność własnej śmierci.
*********************************
30
Lat trzydzieści już minęło
I wciąż kaganiec na twarzy
Wolność , sprawiedliwość
Wciąż smak mają lizaka lizanego przez szybę
Lat trzydzieści już minęło
Wciąż nie wiadomo kto wydał rozkaz ,kto zabił
Wiadomo jedynie kto ZGINĄŁ
ŁZA
Szukałem tej łzy, gdzieś głęboko w sobie
By uronić ją u stóp twej urny
W duszy mej niezrozumiała twoja dawna obojętność
Oczy wciąż suche, wspomnień brak
Jak miałem znaleźć tę łzę , tę jedyną
Przecież wszystkie je wylałem
Gdy wyszedłeś, ot tak po prostu
Zostawiając mi tylko nazwisko
Zabrakło ci odwagi, odrobinę uczucia ludzkiego
By stanąć nad kołyską , by przytulić
By stać się tym samym , najbliższym memu sercu
Człowiekiem
Wybrałeś inne życie , miałeś do tego prawo
Wszak jedno, na chwilę krótką daje nam Stwórca
Wszystko w tym wszechświecie
Ma swój początek i koniec
Poza nim nic nie jest wieczne , nawet ta krótka chwila
Jaką jest istnienie ludzkie
Patrz !!!
Stoję dzisiaj na przeciw twej urny
Dokonawszy cudu niemalże jakiegoś
Dusza ma wewnątrz krzyczy tragedią
Jestem !!!
Mimo iż ciebie nie było.
3 grudnia 2011r.
Wierzę
dasz radę wznieść się ponad chorobę
nie pierwszy już raz stawiasz jej czoła
poderwij się kolejny raz
zatrzepocz skrzydłami raz jeszcze
i już będzie gałązka
Wierzę ,że przylecisz
11 grudzień 2011r.
#7 Gość_VANPELIS_*
Napisano 14 grudzień 2011 - 14:33
nie utuliło mnie do snu
wciąż z nim walczę
o coś więcej a niżeli dostaję
czyżbym tak dużo oczekiwał?
nie dla siebie przecież chcę więcej
tylko dla Słońca i Skrzydeł !
ja
do bezsenności już przywykłem.
Urnę skryto w mogile
Zapalono znicze
Łez tak trudno było się doszukać
Ech życie
Marzenia tyle lat trzymane
Gdzieś wewnątrz rozdartej duszy
Nagle wiatr grudniowy porwał
Ech życie
Za krótki był ten dzień
Na szukanie wspomnień, których nie było
Na pochwycenie radości dłońmi
Ech życie
Mijasz tak szybko
Nie cofniesz się ani kroku
Wczoraj jakby był chrzest
A dzisiaj już pogrzeb
Ech życie
Pośród ludzi
Zaczynamy swoją wędrówkę przez życie
Od ludzi doznajemy wielu wzruszeń
Pośród ludzi
Dziecko ucieka z domu szukać schronienia
Ulica je przygarnia, złudą domu się stając
Bezdomni szukają schronienia,
Z tektury swoje pałace stawiają
Pośród ludzi
Starzy , niedołężni
Ograniczeni ścianami zapomnienia
Wypatrują z nadzieją człowieka
Pośród ludzi
Duszą się myśli we własnym wstydzie (?)
Przygniatane
Brakiem miłości , kultem pieniądza
Pośród ludzi
Stajemy się zapomnieniem.
#8 Gość_VANPELIS_*
Napisano 17 grudzień 2011 - 10:29
mimo, iż twarz nie skryta pod żadną maską
wcale mnie nie znasz, wcale
póki skóra na mej twarzy
bruzdami życia zdobiona
cały ja, jestem skryty pod nią .
CISZA
cicho pomiędzy stronami świata
między nami samymi
naszymi listami
cicho pomiędzy chwilami
które kradliśmy życiu
oby sprawiedliwość niesprawiedliwa
nas nie dosięgła
oby wyroku za tę radość nikt nie wydał.
#9
Napisano 18 grudzień 2011 - 15:24
wcale mnie nie znasz
mimo, iż twarz nie skryta pod żadną maską
wcale mnie nie znasz, wcale
póki skóra na mej twarzy
bruzdami życia zdobiona
cały ja, jestem skryty pod nią .
CISZA
cicho pomiędzy stronami świata
między nami samymi
naszymi listami
cicho pomiędzy chwilami
które kradliśmy życiu
oby sprawiedliwość niesprawiedliwa
nas nie dosięgła
oby wyroku za tę radość nikt nie wydał.
oby, oby, piękny wiersz.....
#10 Gość_VANPELIS_*
Napisano 19 grudzień 2011 - 18:56
u drzwi domu
domu twego (?)
na schodach wiodących do wieczności
matka z dzieciątkiem na ręku
żebrze
mijając drzwi pokaźne
drzwi niczym wrota do niebios
przepych od razu oślepia oczy
w marmurach wszyscy święci się przeglądają
zstąpiwszy z wielobarwnych witraży
a ty?
wciąż na krzyżu
wciąż w mękach
miłosierdzie swe rozdajesz
a my?
już piętnastą Wigilię na rynku wyprawiamy
w świetle kamer, trzasku aparatów reporterów
bezdomni i ubodzy głód zaspakajają
zapominając o własnym odrzuceniu
nasyceni odejdą na dworce
w zaułki ulic, do swoich pałaców z kartonów
świat upomni się o nich na Wielkanoc
o ile będzie im dane przetrwać tę zimę
i tak idziemy rozmodleni
od Bożego Narodzenia po Wielkanoc
wśród nocnej ciszy
obłuda z hipokryzją się rodzi
póki powieki się nie zamkną
szczęściem jest spotkać
Człowieka wśród ludzi.
Do Pani J.
Jest Pani :
Kobietą
Córką
Matką
Żoną
Wyrazistą drobinką tego świata
Bez której byłby on ubogi
W Miłość, Radość oraz Przyjaźń.
#11 Gość_VANPELIS_*
Napisano 25 grudzień 2011 - 11:37
Ciebie jedną muszę kochać całe życie!
za twą miłość
za twą wiarę we mnie
za tę wolność, w której pławie się
Ciebie jedną muszę kochać całe życie!
za Naszych Synów
za te lata, które już są
za te lata, które jeszcze przed
Ciebie jedną muszę kochać całe życie!
za twą ufność
za ten płomień żądzy,
który we mnie płonie wciąż
Ciebie jedną muszę kochać całe życie!
Ciebie jedną kocham, kocham wciąż!
Żonie w rocznice ślubu , 25.12.2011r.
Po...
drzewko rozbierać
i na strych
resztki z uczty witalnej
na śmietnik
kolejni będą witać
a jutro o szóstej
z łańcucha świątecznego
się zerwiemy
i skoczymy sobie nawzajem do gardeł.
#12 Gość_VANPELIS_*
Napisano 29 grudzień 2011 - 16:51
idź obok
szczery, oddany, prawdomówny
nie krępuj strachem tej radości
doceń uśmiech losu.
*************************
CIEŃ
cichutko wchodzisz
za plecami bezwstydnej duszy siadasz
patrzysz , słuchasz
po czym w milczeniu wychodzisz.
Jeszcze...
Ludzie tędy przechodzą
Człowiek nie przystanął
Jeszcze...
Każdy kamień w dłoni dzierży
Jednak nikt nie cisnął nim
Jeszcze...
Jest tu bezpiecznie
Jest cel i nadzieja
Jeszcze...
Człowiek tu zawita, przystanie
Nie ciśnie kamieniem
Jedynie słowo powie.
Pasmo
idę pasmem wspomnień
wspinam się na szczyty gładkie
niemalże jak lustro
nadzieją robię w nich szczeliny
by stopę wsunąć, dłonią się chwycić,
by w przepaść nie runąć
tam, na szczytach podobno jest już wieczność
kto tam dotrze, temu tutaj palą światełko,
by się nie zgubił w królestwie Hadesa.
Pytanie retoryczne (?)
Kim byliśmy
Zanim nasze drogi się przecięły
Kim jesteśmy teraz
Na tej scenie, której nie ma
Kim pozostaniemy
Dla tych, którzy tu zostaną
By strzec nas światełkiem od zapomnienia.
#13 Gość_VANPELIS_*
Napisano 03 styczeń 2012 - 17:34
Proszę podać mi rękę
Powiodę Pana w zaczarowany
świat iluzji leczenia
W nim zdarza się wszystko i wszędzie
Niemożliwość staje się możliwa
Prawda życiowa z fałszem medialnym przegrywa
Nieprawość, niesprawiedliwość
Wciąż triumfują nad sprawiedliwością
Nadzwyczajny to świat , proszę mi wierzyć !
Czekam za drzwiami pańskiego gabinetu
Skamląc z bólu.
Wnętrze
Zanurzam się w swojej duszy
Niczym w głębinach oceanu
Gdzieś na dnie mego wnętrza
Spoczywa moja radość
Zatopiona przez ciebie
Niewdzięcznico !
Może wcale ciebie nie było w moim życiu
Może jesteś tylko jakąś cząstką mej fantazji
Urojeniem (?)
Niewdzięcznico !
Jak mam się teraz cieszyć życiem
Życiem,
Którego przecież nie będzie mi dane powtórzyć
Jak z prawdy, że jesteś zrobić urojenie
Że nie było cię w moim życiu,
Że cię nie ma we mnie
Niewdzięcznico !
#14 Gość_VANPELIS_*
Napisano 08 styczeń 2012 - 17:07
w którym podobieństwo ci nie znane
uwiezione tak długo było
roztrzaskało się o podłoże wspomnień
których nie ma w tobie
już jesteś wolny , niepodobny do nikogo
idziesz z uniesioną głową między ludzi
by znaleźć duszę swoją
ogarnąć ją swoim ciałem
i żyć
choćby chwilę.
TY JEDNA
ty jedna
jesteś wierna, słowna
raz przyjdziesz za wcześnie
raz za późno
ty jedna
od początku tego świata powiadasz:
Pamiętam ,przyjdę
ty jedna
jesteś wierna, słowna
nigdy nie zapomnisz o człowieku.
************************
Ona
wyszła na drogę
skąpo przyodziana
tak bezwstydnie prawdziwa
tyle głodnych oczu ją mija
a ona w myślach rozdarta
pełna nadziei , pełna goryczy
czeka na klienta.
#15 Gość_VANPELIS_*
Napisano 16 styczeń 2012 - 13:36
odwróceni plecami do siebie
każde łzy topi w swojej poduszce
pomiędzy miłość ogłupiona teraźniejszością
pierwszy raz dzieli , pierwszy raz nie łączy
jak się teraz odnaleźć w tym bezkresie pościeli
jak uwierzyć, że zdołamy się podnieść.
#16 Gość_VANPELIS_*
Napisano 19 styczeń 2012 - 16:53
Teraz
Kiedy życie więcej zabiera aniżeli daje
Znaleźć jego sens, uwierzyć
Że nadzieja żyje jeszcze
Jak?
Ułożyć rozsypane jego puzzle
Stworzyć obraz jego w swoich myślach
Jak?
#17 Gość_VANPELIS_*
Napisano 24 styczeń 2012 - 13:47
niech będę ciszą
nie opłakiwaną, nie unoszoną
jeśli mam być
to mów, ja słucham.
Piękno
jeśli się spełniasz w swoim istnieniu
nie bolisz ani nie uwierasz
jeśli szelest mamony
wciąż zagłusza niepewność jutra
Jesteś pięknem samym w sobie!
#18 Gość_VANPELIS_*
Napisano 29 styczeń 2012 - 15:04
wystarczająco dużo
by wierzyć
dosyć
by mieć nad czym rozmyślać
nic
by któreś zranionym się czuło
wszystko
by czuć się potrzebnym
Sz...
Było niedzielne popołudnie. Suszarka już dźwigała komplet talerzy przezroczystych bądź tylko czystych. Właśnie dopiero co skończył pieścić je zmywakiem pod strumieniem życiodajnej i jakże drogiej wody. Wśród tych talerzy przezroczystych bądź tylko czystych stały dwie filiżanki. Zawsze nierozłączne jak ona i on. Otworzył okno. Za nim koniec listopada tabuny liści gonił z ulicy do pobliskiego lasu bądź na odwrót. Usiadłszy przy pustym już dawno stole, sięgnął po cygareta z przemytu i stał się niewidzialnym w jego dymie na czas jakiś bliżej nieokreślony.
Kiedy przyjemność tego zgubnego nałogu dobiegła końca, podszedł do szafki pełnej szklanej zastawy przezroczystej bądź tylko czystej. W jedną dłoń, rozpostartą niczym szpon chwycił owe dwie filiżanki , by wstawić je do szafki, gdzie czekałyby ust spragnionych. Jej i jego. Kiedy już dotykały swoich miejsc , nagle niczym jakiś szaleniec z półki spadł emerytowany kieliszek.Brzdęk się rozległ tak cichy, jak ta cisza panująca wówczas w kuchni. Na blacie szafki stracił swoją jedyną nóżkę, po czym na podłodze ostatni jęk wydał ze swojego dna i rozpadł się na drobne kawałeczki.
Szczęście (!?) Powiadają , że kiedy coś się stłucze to jest właśnie szczęście , którego teraz należy wyglądać.
Czymże jest szczęście? Nie jeden już pytał , nie jeden z tym pytaniem na ustach umierał. Szczęście. Przecież to tylko słowo , coś bezkształtne , bezbarwne , bezwonne. Coś, czego nie sposób dostrzec ; coś, co można nazwać mając nawet ubogi zasób słów. W końcu coś , co można przeżyć o ile się żyje.
Ta niedziela była pierwszą niedzielą Adwentu. Okres ten w życiu niemalże każdego człowieka jest wyciszeniem wewnętrznym. Wchodzimy w głębie własnych dusz i oczekujemy kolejnego nadejścia Chrystusa Zbawiciela.
Jako oddany i wierny przyjaciel poinformował swojego przyjaciela, że właśnie wyrusza w tę drogę. Drogę, której kresu nie zna ani nie wie, co go na niej spotka. Zapewniał słowem, że gdzie nie dotrze zawsze będzie pamiętał, bo wiedział dobrze, że gdzie nie zajdzie , przyjaciel zawsze go odnajdzie.
Mieli to szczęście we dwóch , kiedy to przyszło im spotkać się w życiu, niemalże na rozstaju jego drug. Bo czyż nie było szczęściem spotkać Człowieka między ludźmi? W miejscu , gdzie właściwie każdy był tylko "nickiem" - nie raz wyzwanym , nie raz deptanym przez...Drugiego.
Sz... !
A kiedy
przestaniesz być Człowiekiem
stając się ptakiem wspaniałym
wróć
na skraj jaworu tego
przysiądź na gałązce graba starego
pod nim będę czekał.
#19 Gość_VANPELIS_*
Napisano 03 luty 2012 - 20:24
na wzburzonym oceanie życia
przycumować do niej
na dłużej a niżeli chwila
by tchu złapać
by nadzieje wskrzesić
by zostawić nań marzenia niespełnione.
Spójrz
Nasze myśli się dopalają
Tryskając skrami na wietrze zapomnienia
Jeszcze tu przychodzą: ludzie będący w potrzebie, żebracy
I chwytają tę prawdę najcieplejszą, by skryć ją w duszy
By grzała, by zatliła szczyptę nadziei dni następnych
Spójrz na siebie, spójrz na mnie
To wciąż my?
Okruszek
Okruszku !
Nieznany, ale nie obcy
Skryty pod gruzem ludzkich uczuć
Okruszku !
Niechaj aniołki
Dadzą Ci parę skrzydeł
Okruszku !
Leć z nimi
Wzbij się ponad ten ból
Okruszku !
Szczęśliwej drogi
Aniołkiem jesteś już.
#20 Gość_VANPELIS_*
Napisano 06 luty 2012 - 14:29
sprawdzasz : nadepnie, obejdzie
gubisz piórko rozważnie na wietrze
sprawdzasz: pochwyci, zrobi unik
zamykasz się w swoich myślach, gasisz światło
sprawdzasz: stanie pod drzwiami, zapuka
kim mam być, gdzie moje miejsce
jak mam iść byś się nie bał, byś nie tracił wiary we mnie.
Kiedy wspomnę ten czas
Tam tylko
pito
z uśmiechem witano, szyderstwem żegnano
Tam tylko
się żarło zło zewsząd się wydobywające
z zagubioną prawdą
Tam tylko
co dzień wybuchał wulkan wzajemnych urazów,
stawiano krzyże ze wspomnień, których nie było
Tam tylko
człowiek obnażał się z prawdy o sobie samym
kto go poznał, odchodził rozgoryczony.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych