Kiedy trzeba zapomnieć o miłości
#1
Napisano 25 maj 2010 - 22:10
#2
Napisano 25 maj 2010 - 21:51
Nie pomagasz tylko narzucasz swój tok myślenia.
Jesteś mono tematyczna, może też masz depresje i próbujesz po przez oddziaływanie na autorkę postu spełnić swoje wyimaginowane odczucia?
PS: Potrafisz miauczeć?
To pytanie poza tematem oczywiście
[you] Jeżeli w piekle wózki inwalidzkie są napędzane złem to będziemy wszyscy nieźle z*********ć...
#3
Napisano 26 maj 2010 - 10:37
#4
Napisano 26 maj 2010 - 10:03
#5
Napisano 23 maj 2010 - 17:03
Im dluzej sie z tym gryze tym gorzej... Mam nadzieje, ze ktos z was mi poradzi...
Poznalismy sie rok temu, w listopadzie. Napisal do mnie na fotce... Od razu mi sie spodobal poniewaz patrzyl na mnie jak na dziewczyne, a nie os. niepelnosprawną. Widac bylo, ze zalezy mu by mnie poznać, był cierpliwy, przyjacielski. W ogole no wydawało mi sie, ze to silny chłopak, który wierzy w siebie.
Gdy zaczęliśmy być razem było mi naprawdę cudownie bo w końcu czułam, że facet nie zwraca uwagi na to jakie mam nogi, czy chude czy proste, czy aby się golę codziennie... Po prostu podobalam mu sie. Mi było dobrze, i on mi dziekował za milosc, której nigdy nie zaznał...
Zawsze ciekawilo mnie dlaczego kuleje... Wyciagnęłam to z niego dopiero gdzies w styczniu gdy troche mnie bolał fakt, ze zaden znajomy o mnie nie wie... W końcu mi wyznał, że on tez ma porażenie mózgowe, że bał sie tego że go nie zechce jak mi o tym powie, tylko bede wolec jakiegos zdrowego... Już tutaj zauwazylam jego słaby punkt, niestety nie ostatni... Cały ten rok borykałam się z jego samooceną. Z tym, ze nie moge mu powiedziec co mnie boli, ze nie mogę go upomnieć, ze w danej chwili zrobił zle, bo odrazu miał akcje zrywania lub cichych dni. Na poczatku nawet sluchał i starał sie "poprawić", ale od kwietnia tamtego roku po prostu zaczął brac wszystko tego typu za atak na niego, że mu wyrzucam itp. itd. Miał wiec tez od tego momentu chwile, ze był agresywny i zamkniety, a jak mu minelo to wiało od niego troską i ciepłem... I to tak w kółko było od tego kwietnia kilka razy... Niekiedy siedzialam w łózku, i myslałam dlaczego on po kazdej takiej powaznej klotni i moich upomnieniach ma ciche dni lub co gorsza - zrywa... Nawet nie wiecie jakie to bolesne... Nie jestem bez winy bo niestety mam charakter - wulkan - jestem uczuciowa kochająca itd ale jak cos mnie zdenerwuje to wybucham i jestem niemiła. Fakt, ze duzo rzeczy chciałam zalatwic i wyjasnic krzykiem, ale nie sądziłam, ze to bedzie miec na niego taki wpływ...
Co gorsza, teraz pluje sobie w brodę, bo zdecydowałam sie na poczatku tego roku jechac do jego mamy i z nią pogadac o tym, dlaczego M ma takie wahania emocjonalne... Okazało sie, ze od kilku lat, leczy sie na depresje (przykrosci w szkole i ze strony ludzi,o tym tez mi mówił). Bierze co kilka miesiecy czasowo leki i chodzi do psychologa. Po tej informacji naprawde było mi źle, ze tyle na niego krzyczalam...
W tym roku widzielismy sie moze 6 razy... Byly rozmowy na gg i przez telefon... Wyjasniania, ze zamknieciem tylko pogarsza swoj stan, i tym samym mnie denerwuje. Ile mozna prosic o spotkanie, o odzew, o rozmowe szczera? On potem sie dziwi, ze po milczeniu i jego zmianach opisu na gg wybucham gniewem i mam zal o to, ze powiedzmy wygrana w meczu jest wazniejsza od wszystkiego innego.
Coraz bardziej uswiecam sie w mysli, ze byl ze mna poniewaz przytloczyla go samotnosc. Wiecie, takie troche na sile bo nie mam nikogo, a ona jedyna na mnie zwrocila uwage... Ostatnio przyznal ze wstydem, ze myslal ze bedzie latwiej...
Poradzcie mi prosze, czy czekac az mu przejdzie, czy probowac zapomniec...
I jak zapomniec?...
Rozsadek mi mowi, ze mam odpuscic, bo nie da sie budowac zycia z kims kto sie uraza uwagami na temat tego, ze zamiast raz w tygodniu sie chcialabym conajmniej trzy razy spotykac. Zrywajacym kiedy jest na rzeczy cos ciezszego... Itd
Z drugiej strony serducho mi mowi, ze to dobry facet, tylko nienauczony czym jest powazny zzwiazek,,,,
#6
Napisano 23 maj 2010 - 19:03
#7
Napisano 23 maj 2010 - 19:31
Ze sie odsunal przez moje zzachowanie?
#8
Napisano 26 maj 2010 - 08:03
Moje jest takie,ze na huśtawce nie da sie zyc,tej nastrojów tez.
Na depresje składa sie szereg różnych objawow i czynnikow,nie tylko wahnięcia nastrojow czy niezdecydowanie,to tak na marginesie.
#9
Napisano 24 maj 2010 - 07:36
Wydaje mi się ze to on nie umie albo nie chce przyjąć krytyki.
#10
Napisano 24 maj 2010 - 11:28
Nie chce go bronic, bo uwazam ze czas zapomniec o tych zlych rzeczach i zaczac zyc, inaczej nigdy nie znajdzie przyjaciol i kobiety...
Chcialabym pojsc w inną stronę, ale gdy o tym mysle to odrazu wyobrazam sobie go siedzacego w domu, samego jak palec... Jego mama tez mowila ze nie ma nikogo z kim moglby wyjsc itd.
Czy to juz z mojej strony nie podchodzi pod litosc? :|
#11
Napisano 24 maj 2010 - 12:13
#12
Napisano 25 maj 2010 - 23:18
Ale kiedy ja serio pytam chyba coś z moim strunami jest nie tak. Bo gdy chcę wydobyć ten cienki głosik to brzmię jak stary zachrypiały kocur po przejściach ..Na pytanie czy potrafie miauczec odpowiem że jesteś prostakiem
Przeraża mnie to bo kiedyś nie przysparzało mi to większego problemu...
A dzisiaj kotka kolegi się mnie zwyczajnie bała a ja z braku umiejętności się prawie zawstydziłem...
PS: Sorki za OFF TOP lekki
[you] Jeżeli w piekle wózki inwalidzkie są napędzane złem to będziemy wszyscy nieźle z*********ć...
#13
Napisano 24 maj 2010 - 12:24
#14
Napisano 24 maj 2010 - 12:28
Ja Ci radzę, daj sobie spokój z tym faciem, to nie jest facet dla Ciebie. Czym wcześniej tym lepiej, będzie łatwiej. W miłości to Ty jako kobieta musisz być na I miejscu bez względu na wszystko, oczywiście jeśli on ma poważne zamiary w stosunku do Ciebie. Ale z tego co piszesz tak nie jest i nawet czas tutaj niczego nie zmieni, on już taki jest i jeśli nie będzie gorszy to lepszy na pewno nie będzie. Oczywiście jak postąpisz zależy wyłacznie od Ciebie ale moje zdanie to daj sobie spokój. Z tego związku nic dobrego nie wyniknie.
#15
Napisano 24 maj 2010 - 12:43
#16
Napisano 24 maj 2010 - 13:07
#17
Napisano 24 maj 2010 - 13:15
#18
Napisano 24 maj 2010 - 15:23
Wydaje mi sie, ze byl taki jaki byl bo chcial mi zaimponowac, pokazac ze jest silny i kochajacy. Owszem to bardzo dobry chlopak, i wrazliwy. Ale ta wrazliwosc i obawy go zabijaja... I jak sie okazalo wcale silny nie jest.
Nie zabral mnie na bal kiedys bo myslal, ze bede sie wstydzic gipsow, nie przyjechal w dzień kobiet bo mu dzien wczesniej napisalam, ze mi przykro bo jest to swieto a on zaraz po powrocie z dwudniowego idzie na mecz...
Kilka dni temu sie poklocilismy o to ze dwa dni mi nie odpisał czy moge przyjechac, poczym na gadu ustawil opis "We are the champions"... I oczywiscie nie odczytal moich slow ze mi przykro bo pisze w waznej sprawie i smutne gdy on nie odpisuje i potem ma radosc, ze jego ulubiency wygrali, tylko odczytal je ze mam pretensje ze lubi sport...
Ale ty zza to masz racje, ze nie latwo jest zapomniec....
#19 Gość_michalina_*
Napisano 24 maj 2010 - 16:11
Pierwsze to dojrzałość emocjonalna, czy mogę zaufać.
A drugie, być może mało popularne, ale patrząc na partnera zadawałam sobie pytanie, czy chciałabym mieć takiego syna jak mój partner.
W obu przykładach mój partner ( już jako mąż ) zdał egzamin i jesteśmy szczęśliwym małżeństwem już 15 lat.
#20
Napisano 24 maj 2010 - 16:58
A wracając do tematu licorice jednak daj sobie spokój z nim jeszcze spotkasz faceta co będziesz dla niego wazniejsza niz sport i który się nie będzie obrażal za byle g on jeszcze nie dorósł.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 1
0 użytkowników, 1 gości, 0 anonimowych